No wiadomo, w której puszczy :)
Wróciłem właśnie z Białowieży. Zdążyłem zanim w miejsce po ekoterrorystach zamontowały się petrukropki, by bronić przed PiSem biedne korniki. Trochę pogadałem z leśnikami, którzy klną, że kilka lat temu praktycznie nie pozwolono wycinać i usuwać chorych/martwych świerków i teraz nie bardzo wiadomo, czy już nie jest po ptokach (i nie chodzi o dzięcioła trójpalczastego). Straty są olbrzymie i na odtworzenie (jeśli gradacja kornika nagle ustąpi, a na razie na to się nie zanosi - kornik zaczął przenosić się także na zdrowe świerki i niektóre inne gatunki drzew) trzeba będzie czekać na pewno 200-300 lat.
W muzeum BPN nasłuchałem się wersji eko-poprawnej, ze puszcza, las pierwotny, sam się odnowi. itd. I że w puszczy nie należy nic zmieniać, nie wolno ingerować, że wszystko się samo naturalnie reguluje und harmonizuje itd. To usłyszałem na parterze ekspozycji.
Natomiast na piętrze pani przewodnik opowiadała z przejęciem, jak kilka lat temu gaszono pożar (naturalny) w jednym z rezerwatów, a potem o odstrzale dzików (bo roznosiły świńska grypę) i wreszcie o odstrzale żubrów (chorych, słabszych, agresywnych) a także o ich ciągłym dożywianiu (nie tylko zimą) i niedopuszczaniu/tępieniu ich naturalnych wrogów (niedźwiedzie/wilki). To były przykłady czynnej ochrony.
Spytałem, czy nie ma sprzeczności (choćby pozornej) między bożkiem „naturalności, pierwotności i równowagi w żaden sposób niezakłócanej przez człowieka” a „aktywną ochroną niektórych obszarów i gatunków” (której nie będziemy nazywać ingerencją), ale pani przewodnik oświadczyła głosem stanowczym acz drżącym, że tematów politycznych poruszać nie będzie i czmychnęła oprowadzać następną grupę.
No i to tak. Tzn. tak właśnie PiS cały czas zabija puszczę,
chocby nie pozwalając w 2011 roku na „aktywna ochronę”,
która wtedy jeszcze mogła byc skuteczna.
-
