Jestem po kawce ze znajomym antyPiSem. Jako świadomi Europejczycy, ludzie wykształceni i kulturalni pogadalismy sobie o debacie i rezolucji (mój antyPiS nie zbiera grzybów więc to okazało sie waznym bieżącym tematem). Moim zdaniem ta debata i rezolucja ma znaczenie tylko na polskiej, lokalnej arenie politycznej. Pokazuje kolejny raz prawdziwą twarz PO&company oraz to, że PO w UE jest we frakcji lewackiej (obrzydliwej, ale większościowej). Pokazuje też fasadowość UE (a moze ktos wyjasni po co ta debata, skoro rezolucja i tak bedzie "z automatu" przyjeta?)
A teraz komentarz ze strony znajomego antyPiSa - cytat: "PO szarpie sie z PiSem o TK i skrobanki, ktore tak naprawde nikogo nie obchodzą. PO nie chcąc popaść w niebyt wywleka bzdurne sprawy na zewnatrz, robi Polsce złą prasę i jest gotowa dla swoich interesow ściągnac nam na glowe emigrantów. To jest nie do przyjęcia". Podpuszczony przytaknął, że to dobrze iż PO nie ma sojuszników wsród bandziorów, ani zapasów napalmu, bo też nie zawahałaby sie by ich uzyć. O "alternatywach demokratycznych" (Petru, KOD, Razem) nie rozmawialismy. Jak wspomnialem, jestesmy ludzmi wyksztalconymi i poważnymi ;)
Mój antyPiS od kawy przestal reagowac na serwowane przez "jego" media bzdury o zagrozeniu demokracji, dyktaturze itp. Doszlo o niego, że to bicie w pusty bęben propagandowy. By bylo jasne - nie zmieniły sie jego antypatie. Nie lubi PiSu, mierzi go Kaczor i wiekszosc jego drużyny. Wypomina "zawlaszczanie panstwa", albo wyzlosliwia sie na drobne wpadki pisowe. Obecnie coraz rzadziej. Taki marazm. A może uodpornienie.
Podsumowujac: dzisiejsza poranna kawka potwierdzila, ze rozsądny antyPiS nie ma gdzie ulokowac swoich sympatii politycznych, a to co co chwila podrzuca mu "opozycja" jest nie do przyjecia dla wykształconych i poważnych ludzi. To nie jest dobrze. Dla PiSu także nie.
-
