Czy niewidzialny protest, manifestacja której nie widać, ma sens?
No.. nie za bardzo.
Manifestacja, by odniosła skutek musi być dobrze widoczna, głośna, musi zwrócić uwagę. Należy ją przeprowadzić przed obiektywami kamer. Materiały, nawet te drastyczne, powinny trafić do mediów publicznych i społecznościowych i tam wywołać szok, konsternację. Poruszyć serca i umysły odbiorców, zmusić ich do refleksji. Stać się zalążkiem szerokiej debaty publicznej. No nie inaczej.
Filozof i bioetyk Hartman, na znak solidarności z uciemiężonymi macicami,
wydzielił ze swoich czeluści odezwę do mężczyzn zaangażowanych :
W jaki sposób pokazać, że zakaz aborcji stoi w sprzeczności z odpowiedzialną prokreacją i godzi w prawa mężczyzn? Ano wzmocnijmy poniedziałkowy strajk, ogłaszając poniedziałek Dniem bez Seksu. Niechaj poniedziałek, 3 października, będzie w całym kraju dniem wolnym od prokreacji i tego, co do niej prowadzi. Wspólną wolą i wysiłkiem mężczyzn i kobiet. Niechaj życiodajne soki pozostaną na jeden dzień w czeluściach męskich organizmów, a jeśli nie będzie to możliwe, niechaj idą na marne. Ogłaszam poniedziałek Dniem Bez Seksu – The Onan’s Day!
Łatwo powiedzieć, trudniej pokazać.
No bo jak zademonstrować niebzykanie... Na szczęście nasz postępowy filozof i bioetyk przewidział tę trudność manifestacyjną i na tę okoliczność wskazał rozwiązanie alternatywne. Na znak solidarności można się onanizować. uff! (poczucie ulgi). No. Tu już będzie coś widać. Z tego można skręcić yuotubka i wrzucić swojego protesta na portale. Można też stanąć na wiecu i dokonać strzelistego aktu solidarności w świetle jupiterów.
A więc drodzy zaangażowani mężczyzni - nie stójcie bezczynnie!
weźcie sprawę w swoją rękę (a w drugą choćby smartfonika).
Niech filozof i bioetyk Hartman będzie z Wami.
-
